W młodości nie tylko chciałem mierzyć wysoko, ale też miałem ogromne szczęście i w jakiś sposób to marzenie zrealizowałem. Przez kilka pięknych lat obserwowałem województwo świętokrzyskie (i nie tylko) z wysokości chmur, uprawiając szybownictwo. Jest to wymagający sport, który uczy pokory wobec natury, wymaga dużej wiedzy i precyzji, a czasem zmusza do szybkiego podejmowania decyzji. Nad masłowskim lotniskiem latałem na wielu modelach szybowców, takich jak „Czapla”, „Bocian”, „Puchacz”, „Mucha”, „Pirat” czy „Foka”. Próbowałem swoich sił również w Rajdowo-Nawigacyjnych Mistrzostwach Polski Juniorów. Nie obyło się bez przygód – pewnego razu zmuszony zostałem do awaryjnego lądowania, traf chciał, że wylądowałem na polach swojej rodzinnej Bilczy…
Z Masłowem do dziś łączą mnie więzi przyjaźni z kolegami lotnikami i wieloma pochodzącymi stamtąd samorządowcami. Po prostu kocham to miejsce!