Chodziłem do jednej z najbardziej obleganych w latach siedemdziesiątych szkół, czyli kieleckiego Technikum Mechanicznego przy ulicy Jagiellońskiej. Mechanikiem nie zostałem, bo do głowy przyszedł mi inny pomysł – pójdę na studia! Dziś to nic szczególnego, ale na początku lat osiemdziesiątych była to rewolucyjna myśl, zwłaszcza że nie miałem w rodzinie tradycji naukowych. I tak dostałem się na Wyższą Szkołę Pedagogiczną w Kielcach, którą z powodzeniem ukończyłem.
Po założeniu rodziny przez kilka lat mieszkałem przy ulicy Klonowej w Kielcach, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się wrócić do Bilczy. Kielce zostały jednak dla mnie najbliższym i najważniejszym miastem, w którym mam swoje ulubione miejsca (jedno z nich to amfiteatr na Kadzielni, gdzie co roku widzimy się na harcerskim festiwalu), a także ludzi i siedziby stowarzyszeń, w których się udzielam (Związek Harcerstwa Polskiego, Związek Ochotniczych Straży Pożarnych RP, czy Polski Czerwony Krzyż).